Menu główne |
|
Wypadek w przedszkolu. Matka walczy o sprawiedliwość dla córki
kb | dodano 18 Maj, 2018 - 22:34 -Dziękuję Bogu, że moje dziecko żyje i nic mu się mocno nie stało - mówi matka poszkodowanej dziewczynki, która podczas pobytu w przedszkolu została uderzona huśtawką. Stan dziecka jest na tyle poważny, że od kilku tygodni dziecko jest leczone. Dziewczynce nie udzielono odpowiedniej pomocy w placówce, nie wezwano pogotowia. Matka skarży się na lekceważące podejście personelu przedszkola oraz ignorancję ze strony burmistrza. Podczas sesji Rady Miejskiej w Turku, która odbyła się 17 maja głos zajęła jedna z mieszkanek, która z rozgoryczeniem opowiedziała o wypadku czteroletniej córki. Zdarzenie miało miejsce w jednym z turkowskich przedszkoli samorządowych. Dziewczynka została uderzona przez huśtawkę i z obrażeniami ciała matka przewiozła ją do lekarza. Dziecko skierowane zostało na chirurgię dziecięcą do Konina. Pomocy nie udzielili pracownicy przedszkola czy pogotowia ratunkowego. Jak twierdzi poszkodowana protokół nie był zgodny z prawdą, a wiceburmistrz Kurzawa uwagi matki uznał za bezzasadne. -Nie zapewniono fachowej pomocy medycznej, oddano mi dziecko w takim stanie, żebym udała się z nim do lekarza. Mam problem z otrzymaniem wiarygodnego protokołu z wypadku od przedszkola oraz z tym, jak burmistrz Kurzawa odniósł się do wniesionych przeze mnie zażaleń. Uznano, że są one bezzasadne, a działania przedszkola odbyły się zgodnie z procedurami- mówiła matka dziewczynki. Mieszkanka przytoczyła przepis z dnia 31 grudnia 2002 roku do którego odniósł się Jerzy Kurzawa analizując sprawę - „pracownik szkoły, który powziął wiadomość o wypadku niezwłocznie zapewnia poszkodowanemu opiekę, w szczególności sprowadzając fachową pomoc medyczną.” -Dziękuję Bogu moje dziecko żyje i nic mu się mocno nie stało. Ale żaden z nauczycieli w tej placówce nie był w stanie tego określić. To nie było zwykłe draśnięcie jak mówią. Karetki nie przyjeżdżają do takich wypadków do placówek- tak twierdzi przedszkole, tak twierdzi wiceburmistrz Kurzawa. Jestem matką trójki dzieci. Może moje dziecko nie jest dzieckiem lekarza, jestem zwykłym człowiekiem, ale dlaczego zostałam tak potraktowana? Pani wicedyrektor nie była w placówce, bo ona wtedy sprawowała funkcje, bo pani dyrektor była w sanatorium. Nie było jej w placówce i nie została poinformowana o wypadku, co też powinno mieć miejsce, ponieważ miała zepsutą komórkę. Miała komórkę, która jej się zawiesza- opowiada turkowianka. Po traumatycznym przeżyciu dziewczynka nie chce nawet słyszeć o tym, by wrócić do przedszkola. Nikt nie zaproponował pomocy psychologicznej, nikt nie wyciągnął konsekwencji z zaistniałej sytuacji. -No ja rozumiem, wypadki się zdarzają. Ale nikt mi nie powie, że fachowej pomocy nie trzeba było wezwać i karetka odmówiła przyjazdu. Dobrze, że miałam samochód i to dziecko natychmiast zawiozłam do lekarza, ale co by zrobiła matka, która nie ma tego samochodu? Dziecko jest leczone na chirurgii w Koninie, jeżdżę z nią do lekarza. Uwierzcie, moja sprawa nie jest pierwsza. Jestem pierwszą, która odważyła się walczyć i będę walczyć do końca, poruszę niebo i ziemię. I chciałabym, żeby pan wiceburmistrz mi powiedział, dlaczego działania przedszkola odbyły się zgodnie z procedurami, bo ja tego nie rozumiem, procedura mówi inaczej. Gdzie jest ta fachowa pomoc medyczna? Może minister edukacji się odniesie do tego- mówi rozgoryczona matka Dowodem były zdjęcia córki, które świadczą o powadze sytuacji, a obrażenia twarzy z całą pewnością nie wyglądały na siniaki. Pełnej dokumentacji jeszcze nie ma bowiem dziewczynka jest nadal leczona. Ale!Radio: Ale!Radio: Podobne ArtykułyWydawca nie ponosi odpowiedzialności za prawdziwość zamieszczonych na portalu www.iturek.net treści, a w szczególności treści zawartych w komentarzach, wypowiedziach lub wpisach publikowanych automatycznie i bez uprzedniej kontroli. Dodając komentarz zgadzasz się z Regulaminem komentarzy |
|
Redaktor Katarzyna Błaszczyk tel.: 508 220 173 kblaszczyk@iturek.net |
Copyright © 2013 - 2024 MAK MEDIA
Projekt i Ralizacja
|